wtorek, 9 czerwca 2015

Przerwa

Witajcie Kochani.
Nie jest mi łatwo to pisać, bo uwielbiam Was i Wasze zaangażowanie w czytanie mojej historii. Jestem Wam wszystkim bezgranicznie wdzięczna za każdy komentarz i drobny znak, że ktoś czytał moje wypociny. Niestety brak czasu, weny i zaniedbanie Was, drodzy Czytelnicy, zmusza mnie do chwilowego zawieszenia bloga. Piszę chwilowego, ponieważ planuję wznowić swoją działalność we wakacje, czyli za około miesiąc. Mam głęboką nadzieję, że kiedy znów wrócę do pisania, nie zabraknie Was i słów otuchy, które mi dodajecie. Bardzo przepraszam wszystkich, którym jeszcze nie odpowiedziałam na komentarze. Obiecuję, że zrobię to jak najszybciej. Proszę o wybaczenie tych, którzy czekali na kolejne miniaturki i się ich nie doczekali. Wierzę, że mi wybaczycie.
No cóż. Do zobaczenia! ♥✋

sobota, 21 lutego 2015

Tomione - 'Cofnąć czas' Część III

Nadszedł ostatni rok ich nauki w Hogwarcie. Obydwoje zostali prefektami naczelnymi i drugi raz z rzędu zajmowali prywatne dormitoria połączone pokojem wspólnym. Mimo iż byli prymusami ze wszystkich przedmiotów, było im smutno iż to ich ostatni wspólny rok. Tom, mimo, że ciągle zamknięty w sobie, zmienił się dzięki Hermionie. Przestał zwracać uwagę na czystość krwi i tym podobne. Dzięki swojej przemianie zyskał wielu dobrych znajomych, lecz nie umiał się z nimi zrzyć tak bardzo, jak z jedną, bardzo mądrą Gryfonką. Spędzali ze sobą mnóstwo czasu na nauco, rozmowach, czy spacerach, coraz bardziej zbliżając się do siebie.
- Pamiętasz, jak obiecałam ci, że wszystko ci wyjaśnię? - Zagadnęła pewnego słonecznego dnia, kiedy siedzieli na błoniach i wpatrywali w leniwie płynącą kałamarnicę.
- Jak mógłbym zapomnieć? Intrygujesz mnie od sześciu lat i nadal cię nie rozgryzłem.
- A jakie masz teorie? - Hermiona uśmiechnęła się filuternie, wpatrując się w jego piękną twarz.
- Cóż... Pierwsza jest taka, że jesteś jakąś super wróżbitką.
- Wróżbitką? Nie... No coś ty! Wróżbiarstwo to jedyny przedmiot, którego nie znoszę!
- Tak, wiem. Dlatego nie brałem tej tezy pod uwagę.
- No a druga?
- Jesteś z przyszłości. Nie wiem jak udało ci się to zrobić, ale wiem, że nie jesteś stąd. A raczej nie z tych czasów. - Wpatrywał się uważnie w twarz dziewczyny, która patrzyła na niego z niemym podziwem.
- Zgadłeś. Cofnęłam się w czasie.
- Dlaczego..?
- Sama nie wiem... Była wojna, ty byłeś zły, zabiłeś wiele osób, które kochałam... Z resztą pokażę ci.
Pozwoliła by Tom zajrzał w jej wspomnienia.
- Legilimens - Wspomnienia przelatywały mu przed oczami. Mała Hermiona siedząca przy stole Gryffindoru, Harry Potter ratujący ją przed górskim trollem, wspomnienie Voldemorta - jego samego, kiedy posługiwał się profesorem Quirellem, dalej spetryfikowani uczniowie, bazyliszek i Dziennik Toma Riddla, Peter Pettigrew zmieniający się w szczura, Turniej Trójmagiczny i odrodzenie Czarnego Pana, walka z Zakonem Feniksa, zabójstwo Syriusza, Snape zabijający Dumbledore'a, i wreszcie poszukiwanie Horkruksów i zniszczenie Lorda Voldemorta. Oglądał straszne sceny z sobą w roli głównej. Kiedy wyłonił się z jej wspomnień, czuł jedynie pustkę i obrzydzenie.
- To... To wszystko by się stało, gdybyś...
- Tak. Ale jestem tu. Z tobą. Chyba nie chcesz stać się tamtym potworem?
- Nie. Zdecydowanie wolę siebie z nosem, niż bez niego. - Oboje wybuchli śmiechem.
- Hermiono?
- Tak?
- Czy ty... Zamierzasz tam wracać?
- Dużo o tym myślałam... I chyba zostanę.
- Zostaniesz? Przecież nic cię ty nie trzyma..
- Jak to? Jest taki jeden Tom, który trzyma mnie tu bardzo mocno i nie chce wypuścić.
- Ach tak? Wiesz, ten Tom powiedział mi, że bardzo przywiązał się do ciebie i będzie bardzo tęsknił, jeśli odejdziesz.
- To niech Tom mnie przekona, żebym została. - Uśmiechnęła się wesoło, a on zajrzał jej głęboko w oczy.
- Bardzo cię proszę, żebyś ze mną została. - Był czarujący. Niejedna dziewczyna od razu rzuciłaby mu się w ramiona, ale Hermiona miała inne plany.
- Musisz się bardziej postarać,
Tom przysunął się do niej i delikatnie przyłożył swoje wargi do jej ust.
- A teraz zostaniesz?
- Chyba się zastanowię. - Odpowiedziała rumieniąc się lekko, a on pocałował ją raz jeszcze. Tym razem bardzo namiętnie.
- Mówiłaś coś? - Zamruczał wprost do jej ucha.
- Tak. Mówiłam, że się zastanowię. - Wyszeptała z trudem dobierając słowa. Poczuła chłodne wargi wędrujące od jej czoła, po czubek nosa, dalej policzek i w końcu na szyi. Mimowolnie westchnęła i zanurzyła ręce w jego gęstych, czarnych włosach.
- Więc jak będzie?
- A jakie było pytanie?
- Zostaniesz ze mną?
- Zostanę. - Z uśmiechem radości pocałował ją i mocno przytulił.

~*~

- Tylko ten jeden, jedyny raz.. - Szepnęła do siebie i przekręciła złotą klepsydrę. 
Stała na dworcu King's Cross przy peronie  9¾. Harry obejmował Ginny i wspólnie machali dwójce roześmianych chłopców. Tuż obok stała Lili i James Potter trzymając za rączki małą rudowłosą córeczkę Potterów. Nieopodal Fred i George naśmiewali się z Rona, który stał zdziwiony, cały pokryty sadzą. Lawender Brown tłumiąc chichot zaczęła wycierać męża, a przy jej nogach kręciła się mała dziewczynka, uciekająca przed piegowatym brzdącem. Spojrzała na uśmiechniętych Lupina i Tonks, którzy pomagali wsiąść do pociągu swojemu synkowi. Wszystko wróciło do normy. 
Hermiona uśmiechnęła się i otarła łzę szczęścia. Udało jej się! Przekręciła klepsydrę i wróciła do pokoju. Po chwili wszedł uśmiechnięty Tom. 
- Jak się miewa przyszła mamusia?
- Bardzo dobrze.
- Moja pani Riddle. A tu druga. - To powiedziawszy pocałował jej zaokrąglony brzuszek.
- Tylko twoja.
- Na zawsze moja.
- Na zawsze. - Wyszeptała i złączyła ich usta w pocałunku.

~*~

No to mamy koniec ;3 Mam nadzieję, że Wam się podobało ;))
Z chęcią przyjmę kolejne zamówienia! ♥
Dziękuję, że jesteście! 
~Chriss 

piątek, 20 lutego 2015

Tomione - 'Cofnąć czas' Część II

No to mamy drugą część! Przeprasza, że tak długo czekaliście :c
Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;3
Kolejna część - już ostatnia - pojawi się jutro!
Pozdrawiam Was cieplutko! ♥
~Chriss

~*~
- Co tu robisz? - Tom Riddle wpatrywał się z zamyśleniem w brązowowłosą dziewczynę.
- Wiesz, zasadniczo siedzę sobie w bibliotece i czytam książkę. - Odpowiedziała powoli wypowiadając każde słowo, jakby tłumaczyła to słabo rozwiniętemu dziecku.
- Ach tak? Pozwolisz, że się dosiądę?
- Jeśli chcesz... Ale proszę, byś mi nie przeszkadzał. Muszę napisać ważny esej. - Hermiona dokładnie przyglądała się chłopakowi od ponad pół roku. Wiedziała, że musi go zaskakiwać, ale też obchodzić ostrożnie, jak z jajkiem. Wiedziała, że jest nią zaintrygowany i za wszelką cenę będzie chciał się dowiedzieć skąd tyle o nim wie. Spędzali ze sobą dużo czasu, próbując nawzajem się zrozumieć. W Tomie w końcu ciekawość zwyciężyła nad obrzydzeniem i teraz nie przywiązywał zbytniej wagi do tego, że Hermiona była szlamą. W końcu jak tak uzdolniona czarownica może pochodzić z mugolskiej rodziny?
- A cóż to takiego? - Wykrzyknęła Hermiona ze strachem wpatrując się w chłopaka.
- Książka. Wiesz, myślałem, że jesteś mądrzejsza i wiesz co to jest...
- Ohh, nie o to mi chodzi! Przecież to jest książka o Czarnej Magii! Z działu Ksiąg Zakazanych!
- I co z tego? Zaraz... A skąd ty to wiesz?
- No bo... - Zaczęła niezdarnie Hermiona, czując, że lekko się rumieni. - Już widziałam tą książkę... Była mi potrzebna.*
- A do czego?
- Nie twoja sprawa. Nie interesuj się za bardzo. I nie czytaj tego. To jest okropne.
- Dlaczego? Ja bym to nazwał fascynującym. Czarna Magia jest taka... pociągająca!
- Tom. To cię zniszczy. - Spojrzał w jej duże, szczere oczy. - Naprawdę. Zło nigdy nie zwyciąży, jedynie cię zniszczy.
- Skąd możesz to wiedzieć? - Warknął ze złością.
- Wiem o tobie wszystko. - Wyszeptała i chwyciła pergamin.

~*~

- Zostaw ją w spokoju! Jak śmiesz! Zrób to mi! Ja też jestem szlamą! - Hermiona za złością wpatrywała się w Toma dumnie unosząc głowę.
- Ty jesteś inna.
- Tak? Niby czym się od niej różnię? 
- Jesteś mądrzejsza i bardziej utalentowana.
- I tylko to się dla ciebie liczy?! Jesteś straszny, Tom. Jesteś potworem! 
- Może właśnie taki powinienem być?!
- Nie, nie powinieneś! Powinieneś być dobry! Spójrz! Profesor Dumbledore wie, że coś knujesz. Myślisz, że ci się to uda?
- Niby co ma mi się udać?
- Wiem co chcesz zrobić, Tom. Ale ci na to nie pozwolę. 
- A co ty możesz wiedzieć? - Zaszydził.
- Tyle razy już to mówiłam. Wiem o tobie wszystko. I nie uda ci się otworzyć Komnaty Tajemnic. Nie pozwolę na to. Tak samo, jak nie pozwolę ci skrzywdzić Marty. Wiem, że to ją upatrzyłeś sobie na ofiarę. - Chłopak pobladł ze zdziwienia, strachu i złości.
- Nic o mnie nie wiesz. - Warknął i wyszedł na błonia.
- Wręcz przeciwnie. Dobrze wiesz, że mam rację. Proszę... Nie możesz tak siebie niszczyć!
- Po co mi to mówisz?
- Bo mi na tobie zależy...
- Nikomu na mnie nie zależy.
- Mi owszem. Jesteś moim przyjacielem i nie chcę cię stracić.

~*~

Hermiona siedziała w pokoju wspólnym prefektów naczelnych. Wpatrywała się w wirujące płatki śniegu i rozmyślała. O czym? O rodzinie, przyjaciołach, o domu... Wybrała. Chce pomóc światu i chce pomóc Tomowi. Tak... Polubiła go. Nawet bardzo. Stał się jej przyjacielem. znała go do granic możliwości i w pełni go rozumiała. Dostrzegała rzeczy, których inni nie widzieli. On też ją chyba lubił. Intrygowała go, ale z drugiej strony była jak jego siostra. 
- Nad czym się tak zastanawiasz? - Z rozmyślań wyrwał ją głos chłopaka, który stał tuż za nią. 
- Nad wszystkim. 
- Cóż za obszerna odpowiedź. - Powiedział z sarkazmem i uśmiechnął się lekko. 
- Tak? To może ty mi powiesz, co zaprząta twój umysł?
- Chyba powinnaś wiedzieć?
- Powinnam? - Uniosła brwi i z zastanowieniem zaczęła przyglądać się twarzy Toma. - Myślisz o nieśmiertelności, prawda? To cię pociąga... Chcesz być panem śmierci...
- Jak zwykle trafiłaś w sedno. Wyobrażasz to sobie? Ty i ja - nieśmiertelni, na zawsze razem, niezniszczalni... - Rozmarzył się i chwycił ją za rękę. - To byłoby niesamowite! A wiesz co jest najlepsze? Chyba znalazłem przepis na nieśmiertelność! Zapytam dzisiaj profesora Slughorna...
- Horkruksy... - Wyszeptała Hermiona, nie pozwalając mu dokończyć. 
- Skąd..?
- Tom! Czy ty wiesz co one z tobą zrobią? Staniesz się mordercą! Wiesz jak się tworzy horkruksa? Musisz zabić... - Głos jej się załamał. - To strasznie niebezpieczne. Rozszczepiasz duszę. A ty chcesz stworzyć siedem... Chcesz być potworem?
- Powiedz mi w końcu skąd ty to wszystko wiesz? - Warknął ze złością. - Tak się składa, że i tak wszyscy mnie mają za potwora. Może czas naprawdę się nim stać?
- Nie Tom. Nie wszyscy. Dla mnie jesteś przyjacielem. Jesteś jak brat, którego nigdy nie miałam. Zależy mi na tobie. - Spojrzał na nią, a w jego oczach dojrzała czułość, która szybko zniknęła. Przyzwyczaiła się, że nie okazywał swoich uczuć. Nigdy. - Posłuchałeś mnie i nie otworzyłeś Komnaty Tajemnic, więc dlaczego teraz miałbyś mnie nie posłuchać?
- Nie wiesz jak to jest. Nigdy nie byłaś mną i nie wiesz jak się czuję..
- Dobrze wiem. Czujesz się samotny i odrzucony przez wszystkich. Jesteś inny. Wyjątkowy. Masz talent i wielką moc, ale musisz to wykorzystać w dobrym celu! Jeśli będziesz zły, zakopiesz swój dar. To cię do niczego nie doprowadzi.
- Jesteś jedyną osobą, która coś dla mnie znaczy, ale nie wytrzymam jeśli nie powiesz mi prawdy. Nie jesteś stąd, prawda?
- Kiedyś przyjdzie czas i wszystko ci wyjaśnię. Obiecuję. - Objęła go w pasie i wtuliła się w niego jak małe dziecko. Oszołomiony jej zachowaniem zesztywniał, lecz po chwili odwzajemnił uścisk.




















______________________
*W drugiej części serii o Harrym Potterze, Hermiona pożyczyła tą książkę (oczywiście za zgodą prof. Lockharta), by przyrządzić Eliksir Wielosokowy. - przyp. aut.

środa, 4 lutego 2015

Tomione - 'Cofnąć czas' Część I



              * (...) Położył przełamaną różdżkę na biurku dyrektora, dotknął jej końcem Czarnej Różdżki i powiedział:
- Reparo .
    Dwie połówki różdżki połączyły się natychmiast, a z jej końca wystrzeliły czerwone iskry. Harry wziął do ręki swoją różdżkę z ostrokrzewu, o rdzeniu z pióra feniksa, i poczuł ciepło przenikające mu palce, jakby różdżka i ręka ucieszyły się z tego spotkania.
- Odłożę Czarną Różdżkę - powiedział Dumbledore'owi, który patrzył na niego ze wzruszeniem i wielkim podziwem - z powrotem tam, skąd ją zabrano. Może tam zostać. Jeśli umrę śmiercią naturalną, tak jak Ignotus, utraci swą moc, prawda? Jej poprzedni właściciel nie zostanie pokonany. To będzie jej koniec. 
     Dumbledore pokiwał głową. Uśmiechnęli się do siebie. 
- Jesteś pewny? - zapytał Ron, patrząc na Czarną Różdżkę, a w jego głosie zabrzmiała leciutka nuta pożądania.
- Myślę, że Harry ma rację - powiedziała cicho Hermiona.
- Ta różdżka może sprawić więcej kłopotu, niż jest tego warta - rzekł Harry. - A ja, szczerze mówiąc - dodał, po czym odwrócił się od portretów, myśląc już tylko o posłanym łóżku, czekającym na niego w wieży Gryffindoru, i zastanawiając się, czy Stworek mógłby mu tam podrzucić jakąś kanapkę - ja miałem już w życiu dosyć kłopotów. 

              Hermiona siedziała na schodach swojego domu. Rozmyślała o ostatnich wydarzeniach. Koniec. Wreszcie koszmar się skończył. Już nikt nie będzie prześladowany, torturowany, czy zabijany. Voldemort nie żyje, Śmierciożercy są zamknięci w Azkabanie, wszędzie panuje pokój. Wydawać by się mogło, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. A jednak nie. Nikt nie wróci życia tym, którzy zginęli w walce o wolność. Po jej policzku pociekła samotna łza. Wstała i powlokła się do swojego pokoju. Spojrzała na szkolny kufer, który leżał na środku podłogi. Nogą przesunęła go pod ścianę. Wtedy z bocznej kieszonki wypadł złoty łańcuszek z maleńką klepsydrą. Hermiona podniosła go i delikatnie pogłaskała. To dzięki temu małemu przedmiotowi udało jej się zaliczyć wszystkie przedmioty na trzecim roku. Ale to nie wszystko. Użyła go wraz z Harrym by uratować Syriusza i Hardodzioba... A co jeśli.. Użyłaby go jeszcze raz? Mogłaby cofnąć się bardzo daleko... Pomyślała o rodzicach Harry'ego, o Tonks, Lupinie, Fredzie i innych poległych w czasie II Wojny o Hogwart. Może... Mogłaby spróbować..? 
- Ten jeden ostatni raz... - Zamknęła oczy i zaczęła przekręcać klepsydrę.

 
~*~

Siedziała w pociągu. Ubrana w czarną szkolną szatę. Ekspres Hogwart! Przyjrzała się swojemu odbiciu w szybie. Więc to jej pierwsza wizyta w Hogwarcie... Rozejrzała się dookoła. Przedział był pusty. Odetchnęła z ulgą i przyłożyła dłonie do skroni, by móc bardziej się skupić. Cofnęła się w czasie. Bardzo daleko w czasie. Najpierw musi zorientować się co może naprawić... Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk rozsuwanych drzwi. Do przedziału wszedł wysoki brunet. Spojrzał na nią i na jego szlachetnej twarzy odmalowało się zdziwienie, które szybko zakrył pogardą i wyższością. Usiadł naprzeciwko niej i od razu odwrócił wzrok. 
- Hej! - Zagadnęła Hermiona. - Jak się nazywasz? - Dobrze wiedziała kim jest ten chłopak. Wiedziała także do jakich czasów się przeniosła. Strach i skrępowanie skryła szerokim uśmiechem.
- A co cię to obchodzi? - Warknął w odpowiedzi i zerknął na nią groźnie.
- No wiesz, kiedy ktoś grzecznie zadaje pytanie, należy grzecznie odpowiedzieć. Nie sądzisz Tom?
- Skąd znasz moje imię? - Teraz wyglądał bardzo groźnie.
- A to niech zostanie moją tajemnicą. - Puściła do niego oko i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. - Nie znam tylko twojego imienia, znam wiele twoich tajemnic i sekretów.
- Uważaj bo uwierzę. 
- Tak? To dobrze. Powinieneś uwierzyć.
- Udowodnij.
- Taak.. Od czego by tu... Oo! Wiem, że twoja matka była czarownicą i umarła podczas porodu w sierocińcu, który stał się twoim domem, wiem, że nienawidzisz swojego ojca - mugola, przeklinasz go za to co zrobił z twoją matką, uważasz, że jesteś kimś lepszym, bo jesteś czarodziejem, nienawidzisz mugoli i szlam, choć sam nie jesteś czystokrwisty, wiem, że kiedy profesor Dumbledore pojawił się u ciebie po raz pierwszy, nie wierzyłeś mu, wiem, że znęcałeś się nad innymi dziećmi, wiem, że jesteś wężousty i kochasz Czarną Magię. Wiem o tobie wszystko. - Z każdym jej zdaniem na twarzy Toma coraz bardziej malowało się zdziwienie, później strach, a na końcu wściekłość. 
- Skąd..? Kim ty właściwie jesteś? - Warknął, zaciskając dłonie w pięści.
- Nazywam się Hermiona Granger. Jestem szlamą. Nie wstydzę się tego. - Chłopak momentalnie się odsunął. - Nie bądź śmieszny! - prychnęła - Boisz się zwykłej dziewczyny? - zaśmiała mu się w twarz.
- Nie cierpię szlam. 
- To już wiem. Jeśli chcesz mnie czymś zaskoczyć, będziesz się musiał bardzo natrudzić.
- A skąd pewność, że będę chciał to robić?
- Będziesz. Bo jesteś zafascynowany. Nie wiesz nic o mnie, za to ja wiem wszystko o tobie. Na dodatek jestem szlamą, a wydaje ci się, że jestem podobna do ciebie. Ojj.. Jak bardzo się mylisz!
- Wcale nie. Nie interesują mnie szlamy. 
- Zobaczymy. - Puściła do niego oko.

Wszystko odbyło się tak jak zawsze: Zostali zaprowadzeni do Wielkiej Sali, później przydzieleni do domów (kiedy Tiara przydzieliła Hermionę do Gryffindoru, ta spojrzała ukradkiem na Toma. Przyłapała go jak odwraca spojrzenie pełne... zawodu!). Następnie uczta powitalna i rozejście się do swoich dormitoriów. 
Tom rzeczywiście bardzo interesował się Hermioną, choć nie zawsze chciał to okazywać. Za wszelką cenę chciał się dowiedzieć skąd tyle o nim wie. 

~*~

No, to mamy wstęp ;))
Mam nadzieję, że Was zainteresuje i że zechcecie czytać dalsze części. ♥
~Chriss







_____________________
* Fragment z książki 'Harry Potter i Insygnia Śmierci'. - przyp. aut.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Fremione - 'Jak mogłaś to zrobić?!'



 Nareszcie napisałam!! Fremione dla  Kiyoko Penguin  ♥
Mam nadzieję, że Ci się spodoba. Jeśli nie masz nic przeciwko pojawi się ona również tutaj: Link
 Korzystając z okazji zapraszam na nowego bloga ---> Blog
~Chriss

~*~

Fred siedział w swoim domu i popijał Ognistą Whisky. Była jego najlepszą przyjaciółką. W końcu to ona pomogła mu zapomnieć o śmierci brata[1], była jego jedyną towarzyszką w cierpieniu. Pociągnął zdrowy łyk i poczuł przyjemne ciepło, kiedy bursztynowy napój rozniósł się po całym ciele. Po śmierci Georga nie mógł znieść pustki, która go otaczała. Wtedy odzywała się jego czarna natura. Kradł, wyzywał, szydził i krzywdził innych. Kiedy miał tarapaty zawsze zwracał się o pomoc do Hermiony. Oprócz Ognistej była jeszcze ona. Również mu pomagała. Pewnie gdyby nie jej wyciągnięta dłoń, nieraz znalazłby się przed Sądem. Wiedział, że robi to dlatego, że widzi jego cierpienie i za wszelką cenę chce je załagodzić. Opróżnił szklankę i deportował się przed drzwiami kawiarni. Wiedział, że dziś miało odbyć się tam spotkanie Snape’a i McGonagall. Być może zjawi się również Dumbledore2. Obiło mu się o uszy, że stuknięta Trelawney znów przepowiedziała coś ważnego. Nauczyciele mieli spotkać się, by porozmawiać o miejscu ukrycia przepowiedni. Idealna okazja na dowcip. Otworzył drzwi i odnalazł wzrokiem trzy postaci siedzące w rogu pomieszczenia. Obsypał się Proszkiem Niewidzialności i ruszył w ich kierunku. Dumbledore wyciągnął z kieszeni przezroczystą kulę i pokazał pozostałym nauczycielom. Kiedy wszyscy dokładnie ją obejrzeli, dyrektor schował przepowiednię do materiałowej sakiewki, którą wsunął z powrotem do kieszeni szaty. Madame Rosmelda podeszła do ich stolika pytając o zamówienia i pytając o samopoczucie. Był to idealny moment dla Freda. Szybko wyciągnął kulę i puścił po podłodze. McGonagall i Snape zerwali się z miejsc z przerażeniem wpatrując się w przepowiednię turlającą się po kawiarni. Wtedy poczuł, że Proszek traci swą moc. Czym prędzej wybiegł na dwór, lecz nauczyciel eliksirów zauważył skrawek jego szaty. Puścił się biegiem gorączkowo myśląc gdzie mógłby się schować. Od razu skierował się w stronę domu Hermiony. Wbiegł do środka i zdjął pelerynę.
- Miona! Musisz mi pomóc! - Cisnął ubranie w kąt i spojrzał błagalnie na zdziwioną dziewczynę.
- Fred...
- Proszę!
- Uhh... Niech ci będzie. Ale tym razem to ostatni raz! - Spojrzała na niego groźnie, po czym potarła dłońmi skronie. - Coś znów wywinął?
- Nic takiego... Przeszkodziłem Snape’owi, McGonagall i Dumbledore’owi w kawce...
- Skoro mam ci pomóc musisz być ze mną szczery!
- Nie ma czasu! Opowiem ci później... Zaraz tu będą...
- Okey. Siadaj.
- Gdzie?
- Na ziemi!
- Dlacze...
- Po prostu rób co ci karzę! - Warknęła tracąc cierpliwość. Fred posłusznie wykonał polecenie, siadając na białych kafelkach.
- Co teraz?
- Hmm... Musimy ich przekonać, że cały czas byłeś ze mną... - Usłyszeli tupot stup i spojrzeli na siebie ze strachem. - Udawaj, że mnie całowałeś.. Jak tu wejdą musisz udawać oburzenie. Mówienie zostaw mi, jasne?
- Jasne. Tylko dlaczego udawać? - Spojrzał na nią z filuternym uśmiechem. Hermiona przygryzła wargę, żeby się nie roześmiać.
- Bo chyba nie chcesz żebym zwymiotowała ci na koszulkę. - Wybuchnęli śmiechem ale natychmiast się opanowali. Fred powoli zbliżył swoją twarz do twarzy Miony. Dłonią delikatnie odgarnął jej włosy i zaczął wsłuchiwać się w bicie jej serca, które teraz niebezpiecznie przyspieszyło. Spojrzał jej w oczy i zobaczył wstyd i zażenowanie. Uśmiechnął się delikatnie i przybliżył swoje usta do jej warg, co wywołało u niej rumieniec. Podobało mu się to. Wiedział, że ma powodzenie u dziewczyn. Był przystojny i potrafił uwodzić. Teraz odkrył, że działa tak nawet na swoją przyjaciółkę. Już miał ją pocałować, kiedy otworzyły się drzwi i do środka wpadło trzech nauczycieli. Odskoczyli od siebie, Hermiona różowa na twarzy, Fred oburzony.
- Hej! Co to ma być?! Od kiedy to wolno włamywać się do czyjegoś domu?!
- Oh.. Najmocniej przepraszamy... Nie chcieliśmy... przeszkadzać. - Dumbledore uśmiechnął się szeroko spoglądając zza okularów - połówek na chłopaka. - Panno Granger? Czy pan Weasley długo z panią przebywał?
- O tak! Był ze mną od rana. Właśnie... Sobie rozmawialiśmy.
- A czy przypadkiem nie było go dzisiaj Pod Trzema Miotłami?
- Mogę pana zapewnić, że nie oddalił się ode mnie na krok, profesorze.
- No dobrze. Kontynuujcie... rozmowę. Miłego dnia.
- Do widzenia.
- Mogę się założyć, że to był on. - Snape rzucił wściekłe spojrzenie Fredowi, lecz ten patrzył na niego wzrokiem niewiniątka.
- Na czym to skończyliśmy? - Zapytał chłopak patrząc na nią uwodzicielskim wzrokiem.
- Chyba na tym, że wychodziłeś. - Uśmiechnęła się szeroko i popchnęła go lekko w stronę drzwi. - I pamiętaj, że to był ostatni raz!
- Tak, tak. Do zobaczenia. I dziękuję.
- No leć już. Zaraz przyjdzie Neffie.
- Moja śliczna blondyneczka? To może zostanę?
- Nie, nie, nie. Ty już musisz iść. Papa! 

~*~

 Neffie była śliczną, zielonooką blondynką. Dla Hermiony była jak siostra, której nigdy nie miała. Neffie była mugolem ale to nie osłabiało więzi ich przyjaźni. Jej ojciec mieszkał we Włoszech, więc poleciała go tam odwiedzić. Po powrocie od razu przyjechała do Miony, by wszystko jej opowiedzieć. 
- Wiesz, że Zabini pytał o ciebie? - Zmieniła temat Hermiona.
- Tak? A co chciał wiedzieć? - Blondynka delikatnie się zarumieniła.
- Zastanawiał się gdzie bez niego zniknęłaś i dlaczego zostawiłaś go ze złamanym serduszkiem. - Obie wybuchły śmiechem. Godzinę później Neffie żegnała się z przyjaciółką wracając do siebie.


~*~
 

- Blaise? A co ty tu robisz? - Hermiona zdziwiona spojrzała na wykrzywioną bólem twarz kolegi. - Co się stało?!
- Ona... Neffie... Nie żyje! - Zakrył rękami twarz, tłumiąc szloch.
- Nie... - Dziewczyna zbladła i po chwili osunęła się po framudze drzwi.


~*~

Ból. Fizyczny? Owszem, jest dotkliwy, lecz to ten psychiczny niszczy bardziej. Ból... Może mu się poddać? Zasnąć i już nigdy się nie obudzić... Trucizna? Nie. Wtedy odeszłaby po cichu, nie robiąc nic ekscytującego przed śmiercią... A może umrę jak ona? Skoczę pod rozpędzonego tira... A co jeśli przeżyję? Nie! Muszę mieć zagwarantowaną podróż na drugą stronę. Już wiem. Tak. To będzie dobra śmierć.
Zawsze chciała być ptakiem, latać, czuć na twarzy powiew wiatru... Wstała. Nogi same ją niosły, lecz nic jej to nie obchodziło. Chciała tylko wyrwać się ze szponów rozpaczy i uciec od przytłaczającego, wewnętrznego bólu. Po chwili stała u podnóża klifu. Zaczęła się wspinać. Spojrzała w dół. Wzburzone fale rozbijały się o skały, znajdujące się piętnaście metrów pod nią. Zamknęła oczy. Rozpostarła ramiona i rozkoszowała się wiatrem, który rozwiewał jej włosy. Wystarczy zrobić malutki kroczek i poleci... A później nie będzie czuła już nic...
- Hermiono! - Usłyszała tak dobrze znany jej głos. - Proszę! Nie rób tego! - Wyczuła błagalną
nutę. - Zostań. Ze mną... Ona by tego nie chciała! - Głos się załamał. Otworzyła oczy i powoli się odwróciła. Spojrzała w błękitne oczy chłopaka.
- Nie mogę, Fred... Nie potrafię... Już dłużej nie wytrzymam tej... pustki i bólu! Wybacz...
- Proszę! Zrób to dla mnie...
- Żegnaj Fred. - Skoczyła. Uczucie było niesamowite. Czuła się wolna. Poczuła, że się uśmiecha. Rety! Ona się uśmiechała! Nie pamiętała już kiedy ostatnio to robiła. Leciała. A później uderzyła w taflę wzburzonej wody. Lodowata ciecz wleciała do jej nosa i ust. Rozdzierała jej gardło, zalewała płuca rozpalając niczym ogień. Powoli opadała na dno... Umierała. I wtedy pojawił się przed jej oczami. Nieziemsko piękny, wpatrujący się w nią ze złością i bólem. Był niczym anioł. Podpłynął do niej i chwycił ją w ramiona. Zamknęła oczy i z uśmiechem na ustach poddała się ciemności.

~*~

- Proszę... Ocknij się! - Kolejne uciski na klatkę piersiową. - Błagam! - Gorące łzy zaczęły kapać na twarz Hermiony. Fred zrezygnowany położył głowę na brzuchu dziewczyny wstrząsany szlochem. 
Po chwili poczuł delikatny ruch. Zerwał się na równe nogi i spojrzał na przyjaciółkę. Jej klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała. Otworzyła oczy i zamrugała kilka razy oślepiona światłem.
- Gdzie jestem? Co się stało? - Z jej gardła podrażnionego słoną wodą wydobył się zachrypnięty szept.
- Skoczyłaś! Jak mogłaś to zrobić idiotko?! - Na jego zapłakanej twarzy pojawił się uśmiech pełen ulgi. Mocno ją przytulił. Następnie zdjął flanelową koszulę i zarzucił ją na przemokniętą dziewczynę. Wziął ją na ręce i zaniósł do swojego domu. Tam położył ją w wygodnym łóżku, gdzie od razu zasnęła. Przykrył ją kocem, postawił na stoliku szklankę wody i delikatnie musnął jej policzek swoimi ustami. Uśmiechnęła się przez sen, a on opuścił pokój.

~*~


Śniła. Był to bardzo dziwny sen. Stała w pięknym ogrodzie. Dookoła rosły wysokie drzewa, śpiewały ptaki, latały motyle. Nagle, ni stąd ni zowąd, tuż koło niej pojawiła się Neffie. Zdziwiona rzuciła się przyjaciółce na szyję, mocno tuląc ją do siebie.
- O Rety! Neffie! Czyli jednak umarłam? Znów będziemy razem!
- Hermiono. Dlaczego skoczyłaś? Dlaczego chciałaś się zabić?
- Bo... Bo bolało. I już nie mogłam wytrzymać tego bólu. Chciałam znaleźć się tam gdzie ty!
- To jeszcze nie twój czas.
- Ale przecież umarłam! Prawda?
- Nie, Fred cię uratował.
- Ale... To dlaczego cię widzę?
- To tylko sen. Wróć do niego. On cię potrzebuje. A ty potrzebujesz jego.

~*~

Obudziła się w dużym pokoju. Natrafiła wzrokiem na szklankę wody i łapczywie wypiła płyn. Przełykanie sprawiało jej ból, ale bardzo chciało jej się pić. Usłyszała kroki stłumione
przez gruby dywan. Spojrzała za siebie i ujrzała Freda.
- Jak się czujesz? - Zapytał z troską w głosie.
- Bywało lepiej. - Uśmiechnął się do niej szeroko. - Dziękuję. Że minie uratowałeś. - Znów spochmurniał.
- Dlaczego to zrobiłaś?
- Sama nie wiem. Byłam głupia.
- Ty? To słowo w żadnym wypadku do ciebie nie pasuje.
- W tym przypadku, chyba jednak pasuje.
- Nawet w tym przypadku. Masz - rzucił w jej kierunku bluzkę - pewnie jest na ciebie za duża, ale zawsze lepsze to niż to co masz na sobie. - Rzeczywiście. Jej ubranie stało się suche od słonej wody. Chwyciła koszulkę i wstała.
- Gdzie jest łazienka?
- A już myślałem, że przebierzesz się tutaj... - Udał smutek. - Drugie drzwi na prawo. - Odprowadził ją wzrokiem.

Weszła do ogromnej łazienki. Od razu podeszła do olbrzymiej wanny i zaczęła napuszczać do niej wodę. Chwyciła małą buteleczkę z płynem różanym i wlała odrobinę do parującej wody. Zrzuciła z siebie sztywną bluzkę i jeansy i z przyjemnością zanurzyła się w gorącej substancji. Leżała tak może 15 minut. Z westchnieniem owinęła się miękkim ręcznikiem. Chwyciła koszulkę Freda i naciągnęła ją na siebie. Była taka duża, że mogła uchodzić za sukienkę. Uśmiechnęła się do siebie i wyszła z łazienki. Weszła do pokoju, w którym się obudziła. Fred siedział na kanapie pochylony nad książką. Wyglądał tak pięknie, gdy czytał! Zauważył, że mu się przygląda. Spojrzał na nią, a w jego oczach odmalowało się pożądanie. Podeszła do niego i usiadła mu na kolanach.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, tak?
- Przyjaciółmi, którzy lubią robić to... - Delikatnie musnęła jego usta swoimi wargami. Poczuła, że się uśmiecha. Przywarł do niej namiętnie ją całując. Zamknęła oczy i oddała się rozkoszy.





















[1] W II Bitwie o Hogwart zamiast Freda zginął George. - przyp. Autora.
2 Dumbledore nie zginął, nadal obejmuje stanowisko dyrektora Hogwartu. - przyp. Autora.

środa, 14 stycznia 2015

Liebster Blog Award 1

  Nominacja do nagrody Liebster Blog Award
Hej, zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Rara Avis.Bardzo dziękuje.
Liebster Blog Award polega na:
"-Bloger, który został nominowany do tej nagrody powinien odpowiedzieć na pytania zadane mu przez tego, kto go nominował
-Dostaje się 11 pytań, następnie odpowiada na nie, później nominuje się kolejne 11 osób (należy poinformować je o tym), na koniec pisze się 11 pytań i te nominowane osoby powinny na nie odpowiedzieć
-Wybiera się blogi, które mają mniejszą liczbę wyświetleń.
-NIE MOŻNA NOMINOWAĆ OSOBY, KTÓRA CIE NOMINOWAŁA. "



********************************************************************************
1.Ulubiona część HP?
 'Harry Potter i Czara Ognia', choć i tak kocham wszystkie ;3 ♥

2.Co inspiruje Cię do pisania opowiadań/miniaturek?
 Moje własne życie, a także inne opowiadania ;))

3.Ulubiona postać z HP?
 Draco Malfoy, Hermiona Granger! ♥

4.Czy oceniasz innych ludzi nie znając ich?
 Nie. Nigdy. W końcu na jakiej podstawie? ;))

5.Ulubiony aktor/aktorka?
 Oczywiście Tom Felton i Emma Watson ♥ ;3
6.Jakie masz najskrytsze marzenie?
 Hmm... Znaleźć prawdziwą miłość ;3
7.Wolałabyś wyjechać do Azji,Ameryki czy do Australii? Uzasadnij swój wybór :D
 Ameryka ♥ To tam powstają moje ukochane książki ;))

8.Najgłupsza rzecz jaką zrobiłaś w życiu?
 Zjadłam hamburgera z roztopioną czekoladą i owocami polanego ketchupem xD Fuu.. >.<

9.Twój ulubiony przedmiot w szkole?
 Matematyka ^^

10.Kolor oczu?
 Brązowe *.*

11.Piosenka, która wywołuje u Ciebie najwięcej wspomnień?
One Direcion - Story of My Life ♥
******************************************************************************** 
Pytania:
1. Za co lubisz HP?
2. Ulubiona postać z HP? 
3. Co Cię inspiruje do pisania opowiadań/miniaturek?
4. Przy czym się odstresowujesz?
5. Kolor oczu?
6. Ulubiony aktor/aktorka?
7. Jakie jest Twoje najskrytsze marzenie?
8. Czy jest coś czego żałujesz?
9. Gdzie chciałabyś wyjechać? Uzasadnij. 
10. Czym dla Ciebie jest miłość?
11. Jakie są cechy Twojego charakteru?


Nominuję:
* http://miniaturki-roznej-tresci.blogspot.com
* http://harrypotter-dalszelosy.blogspot.com
* http://po-prostu-ty-i-ja.blogspot.com
* http://na-skraju-wolnosci.blogspot.com 
* http://just-be-with-me-hermione.blogspot.com
* http://shadowhunters-in-hogwarts.blogspot.com
* http://hermiona-do-konca-granger.blogspot.com
* http://ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com
* http://nie-zapomnij-dramione-pamietaj.blogspot.com
* http://ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com
* http://mojeminiopowiadania.blogspot.com/

poniedziałek, 5 stycznia 2015

Lucmione - Pozwól się kochać

Lucmione dla ~Adminka Veronica :3 Wreszcie ;)
Mam nadzieję, że Ci się spodoba <3 No i oczywiście pojawi się ona również tu -----> Link

~Chriss
 

*******************************************************************************

-Granger! Do cholery! Wołałem cię pięć minut temu! Jazda do mojego gabinetu!!! - Lucjusz Malfoy ze złością rzucił słuchawkę i poczerwieniały ze złości zaczął przechadzać się po pokoju. Po chwili rozległo się ciche pukanie.
- Wejdź! - Warknął, zapraszając kobietę do środka. Brunetka weszła cała rozpromieniona, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Dzień dobry, szefie!
- Granger, ja cię kiedyś zamorduję! Siadaj. - Wskazał jej krzesło naprzeciw siebie i spojrzał na jej twarz wyrażającą udawaną skruchę. Była bardzo ładną, młodą kobietą. Na dodatek jego pracownikiem. Uśmiechnął się do siebie. Zaraz! O czym ja myślę! Ofuknął się w myślach i przeszedł do sedna sprawy. - Więc tak. Mam do ciebie nowe zlecenie.
- Tak jest! - Zaśmiała się po czym spoważniała. Lubiła drażnić się ze swoim szefem, ale wiedziała gdzie jest granica. - Co tym razem mam zrobić?
- Będziesz zbierała dowody przeciwko Evanowi Rosier’owi. Chodzi o sprawę Dona McLorda i jego żony. Evan oskarża ich o kradzież i zabójstwo jego żony i syna. Znam McLordów od lat i wiem, że są niewinni. Będziesz ich bronić. Postaraj się, dobrze?
- Oczywiście!
- Jak zwykle pełna zapału. Dziękuję ci Hermiono.
- To dla mnie prawdziwa radość szefie! - Puściła do niego oko i uśmiechnęła się szeroko.
- Już ci mówiłem, że masz mi mówić po imieniu. A teraz zmykaj.
- Dobrze Lucjuszu. - Przewróciła oczami i opuściła gabinet. Malfoy długo o niej rozmyślał. Była jego najlepszą pracownicą. Zawsze chętnie wykonywała jego polecenia i chyba jako jedyna potrafiła go rozśmieszyć. Nigdy nie potrafił się na nią gniewać. No a do tego jest urocza...
- O czym ja właściwie myślę... Przecież ona jest za młoda... - Mruknął sam do siebie i zabrał się do pracy.

~*~

Hermiona od razu rzuciła się na teczkę z aktami Rosiera. Schowała ją do torebki i deportowała się do domu. Tam w spokoju zaparzyła kawę i usiadła w wygodnym fotelu. No tak. Evan był już trzy razy sądzony... Pierwszym razem za jakieś brudy w Ministerstwie, później oskarżony o kradzież, a ostatnim razem za gwałt... Z wszystkich rozpraw wybrnął bez żadnej kary. Hmm... Chwyciła telefon i wykręciła numer.
- Dzień dobry, Hermiona Granger z Departamentu Przestrzegania Prawa. Będę pana i pana małżonki obrońcą, w związku z tym chciałabym się z państwem spotkać.
- Dzień dobry! Oczywiście. Może jutro o 15.00?
- Idealnie. Dziękuję i do zobaczenia!
- Do zobaczenia. - Rozłączyła się i wygodnie rozłożyła w fotelu. Na dzisiaj wykonała swoją pracę. Zaklęciem przywołała butelkę Whisky i z lubością wypiła szklankę bursztynowego płynu. Zaczęła rozmyślać o swoim szefie. Lucjusz z pewnością darzył ją dużym zaufaniem. Zawsze zlecał jej niezwykle ważne procesy i zawsze chwalił za jej zapał. Bardzo go lubiła i lubiła się z nim śmiać, choć darzyła go wielkim szacunkiem. Lubiła kiedy na nią patrzył z takim... zainteresowaniem... W takich chwilach marzyła by słyszeć jego myśli. Ona sama często fantazjowała na jego temat. W końcu był bardzo przystojnym mężczyzną z charakterem. Lubiła takich mężczyzn. Pociągali ją. Uśmiechnęła się do swoich myśli i zasnęła, śniąc o swoim szefie.

~*~


Następnego dnia od razu aportowała się przed gabinetem Malfoya. Chwilę stała pod drzwiami, wygładzając krótką, czarną sukienkę i poprawiając włosy. Delikatnie zapukała i czekała na zaproszenie.
- Wejść.
- Dzień dobry, Lucjuszu! - Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do biurka.
- Witaj, Hermiono! - Na twarzy mężczyzny pojawiło się zaskoczenie, przemieniające się w pożądanie. Powoli lustrował ją wzrokiem zatrzymując się na jej krągłościach. Dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona i z uwodzicielskim uśmiechem zdjęła marynarkę odsłaniając nagie ramiona i duży dekolt. Oczy Malfoya pociemniały z pożądania, lecz natychmiast się opanował.
- Czemu mogę zawdzięczać tak śliczny widok?
- Oh, to? - Lekceważąco machnęła ręką. - Mam dziś spotkanie z McLordami, a nie zdążę wrócić do domu...
- Muszę ci częściej zlecać takie zadania. Ślicznie wyglądasz! - Kobieta zarumieniła się lekko i usiadła na krześle.
- Tak... Przyszłam z prośbą o informacje na temat małżonki i syna Rosiera.
- Oczywiście. Mam tu dla ciebie wszystko co udało mi się znaleźć. - Wręczył jej plik kartek muskając  przelotnie jej delikatne ręce.
- Dziękuję, Lucjuszu. - Odebrała papiery i wstała kierując się do wyjścia.
- Hermiono!
- Tak?
- Dasz się zaprosić na kolację? Dzisiaj?
- Hmm... Ciekawa propozycja. - Puściła do niego oko. - Zgoda.
- Wyśmienicie. Podjadę o 18.00.
- Super. Do zobaczenia. - Szybko się odwróciła, by nie zauważył jej wielkiej radości.

~*~


- Witam. Don McLord.
- Hermiona Granger. Miło mi pana poznać.
- Mi również. Zapraszam. - Mężczyzna wprowadził ją do przestronnego pokoju i poczęstował kieliszkiem Ognistej Whisky.
- Dziękuję, ale w pracy nie piję. - Uśmiechnęła się przepraszająco. - Jeśli mogę, wolałabym kawę.
- Oczywiście. Moja małżonka zaraz powinna się zjawić. O! Już idzie.
- Dzień dobry! Bella McLord. Pani to pewnie panna Granger?
- We własnej osobie. - Uścisnęła rękę pięknej kobiety i chwyciła kubek z gorącą kawą przyniesiony przez skrzata domowego. - Więc tak. Przejrzałam akty Evana. Plusem dla nas jest to, że miał już trzy wykroczenia, niestety nieudowodnione. Ale zawsze! Drugą sprawą jest to, że nie zgadzają mi się daty. Z tego co jest zapisane w aktach zgonu dowiadujemy się, że syn Rosiera zginął jako pierwszy, a później umarła jego żona. Natomiast z ustnych relacji wynika, że to pani Rosier zginęła jako pierwsza. Muszę to sprawdzić. Jestem pewna, że wygramy tę rozprawę.
- Z pani pomocą na pewno. - Brunetka wstała i aportowała się przed willą Evana Rosiara. Wzięła głęboki oddech i zapukała do wielkich drzwi. Po chwili czekania przez szparę wysunęła się domowa skrzatka.
- Witaj. Przyszłam zobaczyć się z panem Rosier.
- P-pana nie ma w domu...
- Oh... Bardzo mi zależy na tym spotkaniu...
- Cóż, niech pani wejdzie. Duszka zaprowadzi panią do pokoju.
- Dziękuję Duszko. - Skrzatka wpuściła ją do środka i szybko zamknęła drzwi. Poprowadziła ją do przestronnego pokoju i posadziła w miękkim fotelu.
- Czy pani chce się czegoś napić?
- Nie, dziękuję... - Wtedy jej uwagę zwróciła kamienna misa, wystająca spod łóżka. - Albo jednak się skuszę. Jeśli możesz, uszykuj mi coś zimnego i z owocami.
- Duszka służy. - I z licznymi ukłonami wyszła z pokoju. Hermiona od razu rzuciła się do myślodsiewni. Nie miała wątpliwości, że to właśnie ona. Szybko zanurzyła się w misie i zawirowała. Znalazła się w tym samym pokoju. Tylko oprócz niej znajdowało się tu z dwadzieścia młodych dziewcząt i jeden mężczyzna. Evan! Podszedł do najbliższej dziewczyny i zlustrował ją wzrokiem. W końcu podszedł do ślicznej blondynki o zielonych oczach. Uśmiechnął się szeroko i chwycił dziewczynę za rękę. Następnie zdarł z niej niebieską sukienkę i nagą rzucił na łóżko. Kiedy się zadowolił, wyrzucił ją za drzwi. Zrobił to z każdą. Wspomnienie się rozmyło, ale natychmiast pojawiło się inne. Teraz mężczyzna krzyczał na skuloną kobietę. Po jej policzkach spływały łzy. Podszedł do niej i uderzył ją w twarz. Wtedy do pokoju wszedł ciemnowłosy chłopczyk. On również płakał. Od razu podbiegł do matki i mocno ją przytulił. W oczach kobiety pojawił się strach, kiedy mężczyzna zamachnął się na chłopca. Scena znów się rozmazała. Teraz Evan potrząsał małym chłopcem. Posadził go na krześle i przywiązał niewidzialnymi linami. Potem podszedł do żony i zaczął ją maltretować. Na koniec zabił kobietę i chłopca. Hermiona czuła gorące łzy spływające po jej policzkach. Wyjęła różdżkę i wyciągnęła nią myśl z myślodsiewni. Przelała srebrzystą zawartość do małej fiolki, którą schowała do torebki. Szybko otarła twarz i wyszła z pokoju. Dobiegła do drzwi i szybko aportowała się do domu.

~*~


O 18.00 rozległ się dzwonek do drzwi. Hermiona otworzyła je i wpuściła Lucjusza do środka. Spojrzał na nią i uśmiech spełzł mu z twarzy.
- Co się stało? - Podbiegł do niej i chwycił ją za ramiona.
- Znalazłam dowody... Oskarżające Evana. - Z jej oczy znów zaczęły płynąć łzy. Malfoy delikatnie je otarł i zajrzał kobiecie w oczy. Włożyła mu do ręki mały flakonik. Podszedł do kamiennej misy stojącej na stole i wlał do środka zawartość fiolki. Po chwili wynurzył się ze środka i odszukał spojrzeniem Hermionę. Chwycił ją w objęcia i mocno przytulił.
- Jesteś... Niezwykła. Jak ci się to udało? - Ona tylko pokręciła głową. Uniósł jej podbródek i delikatnie ją pocałował. Kobieta od razu odwzajemniła pocałunek. Całowali się bardzo długo i bardzo czule.
- Kocham cię Granger. - Lucjusz szepnął wprost do jej ucha.
- Ja też cię kocham Malfoy. - Oboje wybuchli śmiechem.

***************************************************************************