poniedziałek, 5 stycznia 2015

Lucmione - Pozwól się kochać

Lucmione dla ~Adminka Veronica :3 Wreszcie ;)
Mam nadzieję, że Ci się spodoba <3 No i oczywiście pojawi się ona również tu -----> Link

~Chriss
 

*******************************************************************************

-Granger! Do cholery! Wołałem cię pięć minut temu! Jazda do mojego gabinetu!!! - Lucjusz Malfoy ze złością rzucił słuchawkę i poczerwieniały ze złości zaczął przechadzać się po pokoju. Po chwili rozległo się ciche pukanie.
- Wejdź! - Warknął, zapraszając kobietę do środka. Brunetka weszła cała rozpromieniona, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Dzień dobry, szefie!
- Granger, ja cię kiedyś zamorduję! Siadaj. - Wskazał jej krzesło naprzeciw siebie i spojrzał na jej twarz wyrażającą udawaną skruchę. Była bardzo ładną, młodą kobietą. Na dodatek jego pracownikiem. Uśmiechnął się do siebie. Zaraz! O czym ja myślę! Ofuknął się w myślach i przeszedł do sedna sprawy. - Więc tak. Mam do ciebie nowe zlecenie.
- Tak jest! - Zaśmiała się po czym spoważniała. Lubiła drażnić się ze swoim szefem, ale wiedziała gdzie jest granica. - Co tym razem mam zrobić?
- Będziesz zbierała dowody przeciwko Evanowi Rosier’owi. Chodzi o sprawę Dona McLorda i jego żony. Evan oskarża ich o kradzież i zabójstwo jego żony i syna. Znam McLordów od lat i wiem, że są niewinni. Będziesz ich bronić. Postaraj się, dobrze?
- Oczywiście!
- Jak zwykle pełna zapału. Dziękuję ci Hermiono.
- To dla mnie prawdziwa radość szefie! - Puściła do niego oko i uśmiechnęła się szeroko.
- Już ci mówiłem, że masz mi mówić po imieniu. A teraz zmykaj.
- Dobrze Lucjuszu. - Przewróciła oczami i opuściła gabinet. Malfoy długo o niej rozmyślał. Była jego najlepszą pracownicą. Zawsze chętnie wykonywała jego polecenia i chyba jako jedyna potrafiła go rozśmieszyć. Nigdy nie potrafił się na nią gniewać. No a do tego jest urocza...
- O czym ja właściwie myślę... Przecież ona jest za młoda... - Mruknął sam do siebie i zabrał się do pracy.

~*~

Hermiona od razu rzuciła się na teczkę z aktami Rosiera. Schowała ją do torebki i deportowała się do domu. Tam w spokoju zaparzyła kawę i usiadła w wygodnym fotelu. No tak. Evan był już trzy razy sądzony... Pierwszym razem za jakieś brudy w Ministerstwie, później oskarżony o kradzież, a ostatnim razem za gwałt... Z wszystkich rozpraw wybrnął bez żadnej kary. Hmm... Chwyciła telefon i wykręciła numer.
- Dzień dobry, Hermiona Granger z Departamentu Przestrzegania Prawa. Będę pana i pana małżonki obrońcą, w związku z tym chciałabym się z państwem spotkać.
- Dzień dobry! Oczywiście. Może jutro o 15.00?
- Idealnie. Dziękuję i do zobaczenia!
- Do zobaczenia. - Rozłączyła się i wygodnie rozłożyła w fotelu. Na dzisiaj wykonała swoją pracę. Zaklęciem przywołała butelkę Whisky i z lubością wypiła szklankę bursztynowego płynu. Zaczęła rozmyślać o swoim szefie. Lucjusz z pewnością darzył ją dużym zaufaniem. Zawsze zlecał jej niezwykle ważne procesy i zawsze chwalił za jej zapał. Bardzo go lubiła i lubiła się z nim śmiać, choć darzyła go wielkim szacunkiem. Lubiła kiedy na nią patrzył z takim... zainteresowaniem... W takich chwilach marzyła by słyszeć jego myśli. Ona sama często fantazjowała na jego temat. W końcu był bardzo przystojnym mężczyzną z charakterem. Lubiła takich mężczyzn. Pociągali ją. Uśmiechnęła się do swoich myśli i zasnęła, śniąc o swoim szefie.

~*~


Następnego dnia od razu aportowała się przed gabinetem Malfoya. Chwilę stała pod drzwiami, wygładzając krótką, czarną sukienkę i poprawiając włosy. Delikatnie zapukała i czekała na zaproszenie.
- Wejść.
- Dzień dobry, Lucjuszu! - Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do biurka.
- Witaj, Hermiono! - Na twarzy mężczyzny pojawiło się zaskoczenie, przemieniające się w pożądanie. Powoli lustrował ją wzrokiem zatrzymując się na jej krągłościach. Dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona i z uwodzicielskim uśmiechem zdjęła marynarkę odsłaniając nagie ramiona i duży dekolt. Oczy Malfoya pociemniały z pożądania, lecz natychmiast się opanował.
- Czemu mogę zawdzięczać tak śliczny widok?
- Oh, to? - Lekceważąco machnęła ręką. - Mam dziś spotkanie z McLordami, a nie zdążę wrócić do domu...
- Muszę ci częściej zlecać takie zadania. Ślicznie wyglądasz! - Kobieta zarumieniła się lekko i usiadła na krześle.
- Tak... Przyszłam z prośbą o informacje na temat małżonki i syna Rosiera.
- Oczywiście. Mam tu dla ciebie wszystko co udało mi się znaleźć. - Wręczył jej plik kartek muskając  przelotnie jej delikatne ręce.
- Dziękuję, Lucjuszu. - Odebrała papiery i wstała kierując się do wyjścia.
- Hermiono!
- Tak?
- Dasz się zaprosić na kolację? Dzisiaj?
- Hmm... Ciekawa propozycja. - Puściła do niego oko. - Zgoda.
- Wyśmienicie. Podjadę o 18.00.
- Super. Do zobaczenia. - Szybko się odwróciła, by nie zauważył jej wielkiej radości.

~*~


- Witam. Don McLord.
- Hermiona Granger. Miło mi pana poznać.
- Mi również. Zapraszam. - Mężczyzna wprowadził ją do przestronnego pokoju i poczęstował kieliszkiem Ognistej Whisky.
- Dziękuję, ale w pracy nie piję. - Uśmiechnęła się przepraszająco. - Jeśli mogę, wolałabym kawę.
- Oczywiście. Moja małżonka zaraz powinna się zjawić. O! Już idzie.
- Dzień dobry! Bella McLord. Pani to pewnie panna Granger?
- We własnej osobie. - Uścisnęła rękę pięknej kobiety i chwyciła kubek z gorącą kawą przyniesiony przez skrzata domowego. - Więc tak. Przejrzałam akty Evana. Plusem dla nas jest to, że miał już trzy wykroczenia, niestety nieudowodnione. Ale zawsze! Drugą sprawą jest to, że nie zgadzają mi się daty. Z tego co jest zapisane w aktach zgonu dowiadujemy się, że syn Rosiera zginął jako pierwszy, a później umarła jego żona. Natomiast z ustnych relacji wynika, że to pani Rosier zginęła jako pierwsza. Muszę to sprawdzić. Jestem pewna, że wygramy tę rozprawę.
- Z pani pomocą na pewno. - Brunetka wstała i aportowała się przed willą Evana Rosiara. Wzięła głęboki oddech i zapukała do wielkich drzwi. Po chwili czekania przez szparę wysunęła się domowa skrzatka.
- Witaj. Przyszłam zobaczyć się z panem Rosier.
- P-pana nie ma w domu...
- Oh... Bardzo mi zależy na tym spotkaniu...
- Cóż, niech pani wejdzie. Duszka zaprowadzi panią do pokoju.
- Dziękuję Duszko. - Skrzatka wpuściła ją do środka i szybko zamknęła drzwi. Poprowadziła ją do przestronnego pokoju i posadziła w miękkim fotelu.
- Czy pani chce się czegoś napić?
- Nie, dziękuję... - Wtedy jej uwagę zwróciła kamienna misa, wystająca spod łóżka. - Albo jednak się skuszę. Jeśli możesz, uszykuj mi coś zimnego i z owocami.
- Duszka służy. - I z licznymi ukłonami wyszła z pokoju. Hermiona od razu rzuciła się do myślodsiewni. Nie miała wątpliwości, że to właśnie ona. Szybko zanurzyła się w misie i zawirowała. Znalazła się w tym samym pokoju. Tylko oprócz niej znajdowało się tu z dwadzieścia młodych dziewcząt i jeden mężczyzna. Evan! Podszedł do najbliższej dziewczyny i zlustrował ją wzrokiem. W końcu podszedł do ślicznej blondynki o zielonych oczach. Uśmiechnął się szeroko i chwycił dziewczynę za rękę. Następnie zdarł z niej niebieską sukienkę i nagą rzucił na łóżko. Kiedy się zadowolił, wyrzucił ją za drzwi. Zrobił to z każdą. Wspomnienie się rozmyło, ale natychmiast pojawiło się inne. Teraz mężczyzna krzyczał na skuloną kobietę. Po jej policzkach spływały łzy. Podszedł do niej i uderzył ją w twarz. Wtedy do pokoju wszedł ciemnowłosy chłopczyk. On również płakał. Od razu podbiegł do matki i mocno ją przytulił. W oczach kobiety pojawił się strach, kiedy mężczyzna zamachnął się na chłopca. Scena znów się rozmazała. Teraz Evan potrząsał małym chłopcem. Posadził go na krześle i przywiązał niewidzialnymi linami. Potem podszedł do żony i zaczął ją maltretować. Na koniec zabił kobietę i chłopca. Hermiona czuła gorące łzy spływające po jej policzkach. Wyjęła różdżkę i wyciągnęła nią myśl z myślodsiewni. Przelała srebrzystą zawartość do małej fiolki, którą schowała do torebki. Szybko otarła twarz i wyszła z pokoju. Dobiegła do drzwi i szybko aportowała się do domu.

~*~


O 18.00 rozległ się dzwonek do drzwi. Hermiona otworzyła je i wpuściła Lucjusza do środka. Spojrzał na nią i uśmiech spełzł mu z twarzy.
- Co się stało? - Podbiegł do niej i chwycił ją za ramiona.
- Znalazłam dowody... Oskarżające Evana. - Z jej oczy znów zaczęły płynąć łzy. Malfoy delikatnie je otarł i zajrzał kobiecie w oczy. Włożyła mu do ręki mały flakonik. Podszedł do kamiennej misy stojącej na stole i wlał do środka zawartość fiolki. Po chwili wynurzył się ze środka i odszukał spojrzeniem Hermionę. Chwycił ją w objęcia i mocno przytulił.
- Jesteś... Niezwykła. Jak ci się to udało? - Ona tylko pokręciła głową. Uniósł jej podbródek i delikatnie ją pocałował. Kobieta od razu odwzajemniła pocałunek. Całowali się bardzo długo i bardzo czule.
- Kocham cię Granger. - Lucjusz szepnął wprost do jej ucha.
- Ja też cię kocham Malfoy. - Oboje wybuchli śmiechem.

***************************************************************************

5 komentarzy:

  1. *.*
    OMG
    Genialne
    KOCHAM TO
    W ogóle kocham Lucmione <3
    Nie mg się doczekać następnej ;*
    Ps.
    Tu Kiyoko, piszę z mojego drugiego konta bo nie chce mi się przelogowywać
    XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne że nie, co za różnica xd.
      I btw.
      Yay
      Nie mg się doczekać
      Tylko uważaj co piszesz żeby moja koleżanka nie dowiedziała się nazwy mojego drugiego konta bo chce ją jeszcze trochę pomęczyć xD
      A mam takie szczęście że ona nigdy nie czyta kometarzy pod postami innych xd

      Usuń
  2. Przeczytałam wszystkie miniaturki!
    I każda jest równie cudowna!
    Czekam na kolejne :)
    Pozdrawiam i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe miniaturki
    a mogłabym liczyć na długie Tomione?

    Persefona

    OdpowiedzUsuń
  4. *-* Genialnie :D Wgl fajne miniaturki :d Zapraszam do mnie/ Konaga

    OdpowiedzUsuń