Mam nadzieję, że Ci się spodoba <3 No i oczywiście pojawi się ona również tu -----> Link
~Chriss
*******************************************************************************
-Granger! Do cholery! Wołałem cię pięć minut temu! Jazda do mojego gabinetu!!! - Lucjusz Malfoy ze złością rzucił słuchawkę i poczerwieniały ze złości zaczął przechadzać się po pokoju. Po chwili rozległo się ciche pukanie.
- Wejdź! - Warknął, zapraszając kobietę do środka. Brunetka weszła cała rozpromieniona, ledwo powstrzymując się od śmiechu.
- Dzień dobry, szefie!
- Granger, ja cię kiedyś zamorduję! Siadaj. - Wskazał jej krzesło naprzeciw siebie i spojrzał na jej twarz wyrażającą udawaną skruchę. Była bardzo ładną, młodą kobietą. Na dodatek jego pracownikiem. Uśmiechnął się do siebie. Zaraz! O czym ja myślę! Ofuknął się w myślach i przeszedł do sedna sprawy. - Więc tak. Mam do ciebie nowe zlecenie.
- Tak jest! - Zaśmiała się po czym spoważniała. Lubiła drażnić się ze swoim szefem, ale wiedziała gdzie jest granica. - Co tym razem mam zrobić?
- Będziesz zbierała dowody przeciwko Evanowi Rosier’owi. Chodzi o sprawę Dona McLorda i jego żony. Evan oskarża ich o kradzież i zabójstwo jego żony i syna. Znam McLordów od lat i wiem, że są niewinni. Będziesz ich bronić. Postaraj się, dobrze?
- Oczywiście!
- Jak zwykle pełna zapału. Dziękuję ci Hermiono.
- To dla mnie prawdziwa radość szefie! - Puściła do niego oko i uśmiechnęła się szeroko.
- Już ci mówiłem, że masz mi mówić po imieniu. A teraz zmykaj.
- Dobrze Lucjuszu. - Przewróciła oczami i opuściła gabinet. Malfoy długo o niej rozmyślał. Była jego najlepszą pracownicą. Zawsze chętnie wykonywała jego polecenia i chyba jako jedyna potrafiła go rozśmieszyć. Nigdy nie potrafił się na nią gniewać. No a do tego jest urocza...
- O czym ja właściwie myślę... Przecież ona jest za młoda... - Mruknął sam do siebie i zabrał się do pracy.
~*~
Hermiona od razu rzuciła się na teczkę z aktami Rosiera. Schowała ją do torebki i deportowała się do domu. Tam w spokoju zaparzyła kawę i usiadła w wygodnym fotelu. No tak. Evan był już trzy razy sądzony... Pierwszym razem za jakieś brudy w Ministerstwie, później oskarżony o kradzież, a ostatnim razem za gwałt... Z wszystkich rozpraw wybrnął bez żadnej kary. Hmm... Chwyciła telefon i wykręciła numer.
- Dzień dobry, Hermiona Granger z Departamentu Przestrzegania Prawa. Będę pana i pana małżonki obrońcą, w związku z tym chciałabym się z państwem spotkać.
- Dzień dobry! Oczywiście. Może jutro o 15.00?
- Idealnie. Dziękuję i do zobaczenia!
- Do zobaczenia. - Rozłączyła się i wygodnie rozłożyła w fotelu. Na dzisiaj wykonała swoją pracę. Zaklęciem przywołała butelkę Whisky i z lubością wypiła szklankę bursztynowego płynu. Zaczęła rozmyślać o swoim szefie. Lucjusz z pewnością darzył ją dużym zaufaniem. Zawsze zlecał jej niezwykle ważne procesy i zawsze chwalił za jej zapał. Bardzo go lubiła i lubiła się z nim śmiać, choć darzyła go wielkim szacunkiem. Lubiła kiedy na nią patrzył z takim... zainteresowaniem... W takich chwilach marzyła by słyszeć jego myśli. Ona sama często fantazjowała na jego temat. W końcu był bardzo przystojnym mężczyzną z charakterem. Lubiła takich mężczyzn. Pociągali ją. Uśmiechnęła się do swoich myśli i zasnęła, śniąc o swoim szefie.
~*~
Następnego dnia od razu aportowała się przed gabinetem Malfoya. Chwilę stała pod drzwiami, wygładzając krótką, czarną sukienkę i poprawiając włosy. Delikatnie zapukała i czekała na zaproszenie.
- Wejść.
- Dzień dobry, Lucjuszu! - Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do biurka.
- Witaj, Hermiono! - Na twarzy mężczyzny pojawiło się zaskoczenie, przemieniające się w pożądanie. Powoli lustrował ją wzrokiem zatrzymując się na jej krągłościach. Dziewczyna uśmiechnęła się zadowolona i z uwodzicielskim uśmiechem zdjęła marynarkę odsłaniając nagie ramiona i duży dekolt. Oczy Malfoya pociemniały z pożądania, lecz natychmiast się opanował.
- Czemu mogę zawdzięczać tak śliczny widok?
- Oh, to? - Lekceważąco machnęła ręką. - Mam dziś spotkanie z McLordami, a nie zdążę wrócić do domu...
- Muszę ci częściej zlecać takie zadania. Ślicznie wyglądasz! - Kobieta zarumieniła się lekko i usiadła na krześle.
- Tak... Przyszłam z prośbą o informacje na temat małżonki i syna Rosiera.
- Oczywiście. Mam tu dla ciebie wszystko co udało mi się znaleźć. - Wręczył jej plik kartek muskając przelotnie jej delikatne ręce.
- Dziękuję, Lucjuszu. - Odebrała papiery i wstała kierując się do wyjścia.
- Hermiono!
- Tak?
- Dasz się zaprosić na kolację? Dzisiaj?
- Hmm... Ciekawa propozycja. - Puściła do niego oko. - Zgoda.
- Wyśmienicie. Podjadę o 18.00.
- Super. Do zobaczenia. - Szybko się odwróciła, by nie zauważył jej wielkiej radości.
~*~
- Witam. Don McLord.
- Hermiona Granger. Miło mi pana poznać.
- Mi również. Zapraszam. - Mężczyzna wprowadził ją do przestronnego pokoju i poczęstował kieliszkiem Ognistej Whisky.
- Dziękuję, ale w pracy nie piję. - Uśmiechnęła się przepraszająco. - Jeśli mogę, wolałabym kawę.
- Oczywiście. Moja małżonka zaraz powinna się zjawić. O! Już idzie.
- Dzień dobry! Bella McLord. Pani to pewnie panna Granger?
- We własnej osobie. - Uścisnęła rękę pięknej kobiety i chwyciła kubek z gorącą kawą przyniesiony przez skrzata domowego. - Więc tak. Przejrzałam akty Evana. Plusem dla nas jest to, że miał już trzy wykroczenia, niestety nieudowodnione. Ale zawsze! Drugą sprawą jest to, że nie zgadzają mi się daty. Z tego co jest zapisane w aktach zgonu dowiadujemy się, że syn Rosiera zginął jako pierwszy, a później umarła jego żona. Natomiast z ustnych relacji wynika, że to pani Rosier zginęła jako pierwsza. Muszę to sprawdzić. Jestem pewna, że wygramy tę rozprawę.
- Z pani pomocą na pewno. - Brunetka wstała i aportowała się przed willą Evana Rosiara. Wzięła głęboki oddech i zapukała do wielkich drzwi. Po chwili czekania przez szparę wysunęła się domowa skrzatka.
- Witaj. Przyszłam zobaczyć się z panem Rosier.
- P-pana nie ma w domu...
- Oh... Bardzo mi zależy na tym spotkaniu...
- Cóż, niech pani wejdzie. Duszka zaprowadzi panią do pokoju.
- Dziękuję Duszko. - Skrzatka wpuściła ją do środka i szybko zamknęła drzwi. Poprowadziła ją do przestronnego pokoju i posadziła w miękkim fotelu.
- Czy pani chce się czegoś napić?
- Nie, dziękuję... - Wtedy jej uwagę zwróciła kamienna misa, wystająca spod łóżka. - Albo jednak się skuszę. Jeśli możesz, uszykuj mi coś zimnego i z owocami.
- Duszka służy. - I z licznymi ukłonami wyszła z pokoju. Hermiona od razu rzuciła się do myślodsiewni. Nie miała wątpliwości, że to właśnie ona. Szybko zanurzyła się w misie i zawirowała. Znalazła się w tym samym pokoju. Tylko oprócz niej znajdowało się tu z dwadzieścia młodych dziewcząt i jeden mężczyzna. Evan! Podszedł do najbliższej dziewczyny i zlustrował ją wzrokiem. W końcu podszedł do ślicznej blondynki o zielonych oczach. Uśmiechnął się szeroko i chwycił dziewczynę za rękę. Następnie zdarł z niej niebieską sukienkę i nagą rzucił na łóżko. Kiedy się zadowolił, wyrzucił ją za drzwi. Zrobił to z każdą. Wspomnienie się rozmyło, ale natychmiast pojawiło się inne. Teraz mężczyzna krzyczał na skuloną kobietę. Po jej policzkach spływały łzy. Podszedł do niej i uderzył ją w twarz. Wtedy do pokoju wszedł ciemnowłosy chłopczyk. On również płakał. Od razu podbiegł do matki i mocno ją przytulił. W oczach kobiety pojawił się strach, kiedy mężczyzna zamachnął się na chłopca. Scena znów się rozmazała. Teraz Evan potrząsał małym chłopcem. Posadził go na krześle i przywiązał niewidzialnymi linami. Potem podszedł do żony i zaczął ją maltretować. Na koniec zabił kobietę i chłopca. Hermiona czuła gorące łzy spływające po jej policzkach. Wyjęła różdżkę i wyciągnęła nią myśl z myślodsiewni. Przelała srebrzystą zawartość do małej fiolki, którą schowała do torebki. Szybko otarła twarz i wyszła z pokoju. Dobiegła do drzwi i szybko aportowała się do domu.
~*~
O 18.00 rozległ się dzwonek do drzwi. Hermiona otworzyła je i wpuściła Lucjusza do środka. Spojrzał na nią i uśmiech spełzł mu z twarzy.
- Co się stało? - Podbiegł do niej i chwycił ją za ramiona.
- Znalazłam dowody... Oskarżające Evana. - Z jej oczy znów zaczęły płynąć łzy. Malfoy delikatnie je otarł i zajrzał kobiecie w oczy. Włożyła mu do ręki mały flakonik. Podszedł do kamiennej misy stojącej na stole i wlał do środka zawartość fiolki. Po chwili wynurzył się ze środka i odszukał spojrzeniem Hermionę. Chwycił ją w objęcia i mocno przytulił.
- Jesteś... Niezwykła. Jak ci się to udało? - Ona tylko pokręciła głową. Uniósł jej podbródek i delikatnie ją pocałował. Kobieta od razu odwzajemniła pocałunek. Całowali się bardzo długo i bardzo czule.
- Kocham cię Granger. - Lucjusz szepnął wprost do jej ucha.
- Ja też cię kocham Malfoy. - Oboje wybuchli śmiechem.
***************************************************************************
*.*
OdpowiedzUsuńOMG
Genialne
KOCHAM TO
W ogóle kocham Lucmione <3
Nie mg się doczekać następnej ;*
Ps.
Tu Kiyoko, piszę z mojego drugiego konta bo nie chce mi się przelogowywać
XD
Jasne że nie, co za różnica xd.
UsuńI btw.
Yay
Nie mg się doczekać
Tylko uważaj co piszesz żeby moja koleżanka nie dowiedziała się nazwy mojego drugiego konta bo chce ją jeszcze trochę pomęczyć xD
A mam takie szczęście że ona nigdy nie czyta kometarzy pod postami innych xd
Przeczytałam wszystkie miniaturki!
OdpowiedzUsuńI każda jest równie cudowna!
Czekam na kolejne :)
Pozdrawiam i weny życzę :D
Ciekawe miniaturki
OdpowiedzUsuńa mogłabym liczyć na długie Tomione?
Persefona
*-* Genialnie :D Wgl fajne miniaturki :d Zapraszam do mnie/ Konaga
OdpowiedzUsuń