poniedziałek, 8 grudnia 2014

Dramione - Czy miłość może wybaczyć?

Z okazji zbliżających się Świąt, postanowiłam napisać miniaturkę w stylu Bożonarodzeniowym ;))
Miłego czytania, kochani! ♥
~Chriss

~*~

 ~Miniaturka I - "Czy miłość może wybaczyć?"


W przepięknej posiadłości siedział zasępiony arystokrata. Za oknem padał śnieg i wszędzie rozbrzmiewały kolędy. Mężczyzna wstał ze złością i zasunął zasłony. Nie miał zamiaru wysłuchiwać tych bzdur. Chwycił butelkę Ognistej Whisky i pociągnął spory łyk bursztynowego płynu, posępnie wpatrując się w ogień. Nienawidził Świąt. A dlaczego? Powodów miał dużo. Na przykład w zeszłym roku jakiś smarkacz wpadł na niego, przewracając go. Na skutek upadku złamał sobie rękę. Dwa lata temu ścigał groźnego przestępce, kiedy trafiła w niego wielka kula śnieżna. W rezultacie przestępca uciekł, a on musiał wysłuchiwać kazania Ministra Magii - Świętego Pottera. Lecz główny powód zaczynał się pięć lat temu. Wtedy stracił na zawsze miłość swojego życia. Teraz mógł tylko marzyć o spotkaniu z byłą i swoim synkiem. Westchnął i wypił kolejny łyk napoju. A do tego dwa dni temu zmarła jedyna osoba, która go rozumiała - Narcyza Malfoy. Odstawił pustą butelkę i aportował się na cmentarz. Wymienił zwiędłe kwiaty i usiadł na ławeczce przed marmurowym grobem. 
- Bardzo mi ciebie brakuje, mamo. - Szepnął do siebie. - Zawsze byłaś dla mnie taka dobra... Kochałaś mnie jak jeszcze nikt. A ja... Nie zawsze byłem dobrym synem. Lecz mimo to zawsze znalazłem sobie miejsce w twoich ramionach... Kocham cię. - Po tych słowach wrócił do domu. Zrezygnowany usiadł w swoim gabinecie przeglądając listy i zlecenia. Jego uwagę przykuła fotografia. Miała pozaginane rogi i plamy w kilku miejscach, ale nadal można było zobaczyć uśmiechniętą kobietę wtuloną w jasnowłosego mężczyznę. Brunetka machała, uśmiechając się promiennie, a blondyn z radością całował ją w policzek. Od razu odrzucił fotografię. Nie chciał na nią patrzeć. To należało do przeszłości. Już nigdy nie wróci. Nagle usłyszał odległe, niemal niedosłyszalne wołanie:
- Draco... Draco... - Chłopak rozejrzał się po pusty pokoju i poszedł do salonu. Znów usłyszał jak ktoś wypowiada jego imię, tyle, że teraz słyszał już wyraźnie chłodny kobiecy głos.
- Gdzie jesteś? - Zawołał rozglądając się dookoła.
- Z tobą, Draco. - Blondyn odwrócił się i zastygł ze strachu i niedowierzania. Stał twarzą w twarz ze swoją matką, a raczej z duchem swojej matki.
- M-mama? 
- Tak, kochanie. To ja.
- Ale... Dlaczego? Dlaczego nie poszłaś dalej? Wolałaś się błąkać? 
- Nie synku. Jestem na etapie... "zawieszenia"... Mam jeszcze wybór. Ale mam mało czasu. Chciałam ostatni raz się z tobą spotkać. Widzę, że jesteś bardzo nieszczęśliwy. To z Jej powodu, prawda?
- Tak... Bardzo za nią tęsknię... No i bardzo bym chciał...
- Poznać swojego synka, tak? Już go widziałam. Jest... śliczny. Ale nic więcej ci nie powiem. Sam musisz go poznać. Sądzę, że on również bardzo chce się z tobą spotkać, tak jak jego matka. 
- Ale... Czy ona nie jest już z kimś innym? 
- Synu! Nawet jeśliby była, twoim obowiązkiem jest walczyć! Musisz o Nią walczyć! O swoją rodzinę! Kochanie! Nie możesz się zamykać i odcinać od świata! Powiedz jej prawdę, pokaż jak bardzo ją kochasz, udowodnij, że jesteś jej godzien! 
- Sam nie wiem, mamo...
- Gdzie się podział mój pewny siebie, mądry i  waleczny chłopiec? Zamiast niego widzę tchórzliwego faceta, który użala się nad sobą! Mój czas już dobiegł końca. Muszę iść dalej. Ale najpierw chcę byś mi coś obiecał!
- Co takiego?
- Obiecaj mi, że zrobisz wszystko by być szczęśliwym.
- Ohh.. Obiecuję...
- Mój kochany syneczek. - Głos Narcyzy zadrżał, a ona sama złożyła pocałunek na czole arystokraty. - Żegnaj Draco. Kocham cię. Na zawsze. - I zniknęła. 
  
 ~*~

Pewna kobieta siedziała w wygodnym fotelu przed kominkiem czytając słodkiemu maluchowi książkę. Chłopiec miał bardzo jasne, prawie białe włosy, szare, duże oczy i piękne, szlachetne rysy. Kobieta spojrzała z czułością na malca i westchnęła w myślach. Czysty ojciec... Dzieciak odziedziczył po tacie wszystkie pozytywne cechy. Miał 5 lat, ale jak na swój wiek był bardzo rozwinięty. Mały geniusz. Tak nazywała go matka. Chłopiec bardzo ją kochał, była dla niego całym światem. Lecz jedno pytanie ciągle chodziło mu po głowie. 
- Mamo? - Zapytał słodkim głosikiem.
- Tak kochanie?
- Gdzie jest mój tata? - Kobieta zastygła. Książka wypadła jej z rąk, spadając na podłogę.
- Tatuś... On odszedł... Wiem, że jesteś bardzo mądrym dzieckiem i wiem, że rozumiesz... Mam rację?
- Tak. Ale skoro odszedł... Myślisz, że on czasem o nas myśli?
- Sądzę, że tak, skarbie. Ale teraz do łóżka. O tej godzinie mali chłopcy już dawno śpią. 
- Ale ja jestem inny niż inni mali chłopcy.
- Masz rację, ale to nie znaczy, że nie potrzebujesz snu. No już. Idziemy do łóżka. - Hermiona przykryła malca pościelą i pocałowała go w czoło.
- Branoc mamuś.
- Dobranoc synku. - Zgasiła lampkę i wyszła z pokoju. Usiadła na kanapie i objęła się ramionami. A więc w końcu poruszył ten temat. Wiedziała, że to nastąpi. Bała się tego i wiedziała, że czeka ją długa rozmowa z synem na ten temat. Jej malutki Eryk zasłużył na poznanie całej prawdy! 
Już za sześć lat wejdzie razem z synem do Wielkiej Sali. Chłopiec usiądzie na stołku, a tiara wykrzyknie nazwę domu, do którego będzie należał... A ona zajmie miejsce przy stole nauczycielskim i będzie bić mu brawo. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Nagle usłyszała ciche pukanie w okno. Otworzyła je wpuszczając ośnieżoną sowę. Odwiązała list i otworzyła kopertę.
Zaczęła czytać, a jej serce biło coraz szybciej z każdym przeczytanym słowem:

Droga Hermiono!
Wiem, że nie powinienem do Ciebie pisać. 
Nie po tym co Ci zrobiłem. Ale teraz chcę Ci wszystko
wytłumaczyć. Zamierzam powiedzieć Ci całą prawdę, ponieważ Cię
kocham! Mam nadzieję, że zgodzisz się na spotkanie. Bardzo chciałbym poznać
 naszego syna.
Zawsze Ci oddany, 
Draco

Przeczytała list kilka razy, aż w końcu znała go na pamięć. Nie, to niemożliwe! On chce się z nią spotkać! Chce poznać ich syna! Poczuła mieszaninę radości i bólu. Nadal go kochała, ale ciągle widziała scenę z ich ostatniego spotkania... 
Było to dokładnie pięć lat temu... Dzień przed Świętami Bożego Narodzenia. Umówił się z nią w wykwintnej restauracji. Przyszła, ubrana w skromną czarną sukienkę. Czekał na nią. Kiedy usiadła powiedział, że musi jej coś powiedzieć. Wtedy pojawiła się wysoka blondynka, w wysokich obcasach i króciutkiej sukience. Podeszła do ich stolika i oparła się o Dracona. Wtedy powiedział jej, że nie mogą już być razem, że odchodzi. Odchodzi z dziewczyną jego marzeń, z tą blondynką, Armandą... Poczuła jak o jej policzku płynie łza... Zostawił ją w tej restauracji. Samą, w zaawansowanej ciąży, ze zdruzgotanym sercem. Opuścił ją na zawsze... Otarła łzę wierzchem dłoni i napisała odpowiedź:

Drogi Draco! 
Mimo Twoich uprzedzeń, jestem bardzo rada z możliwości spotkania
z Tobą. Możesz wpaść w każdej chwili. Czekam.
Hermiona.  

List całkowicie mijał się z prawdą, ale ciekawość wzięła górę. Musiała się dowiedzieć prawdy. Chciała wiedzieć, dlaczego wolał tę blondynkę, dlaczego zostawił ją z nienarodzonym dzieckiem, które teraz chciał poznać... Puknęło i w pokoju pojawił się przystojny młodzieniec. Nic nie zmienił się od czasu ich ostatniego spotkania. Patrzył na nią z mieszaniną fascynacji i lęku. Mimo woli z jej oczu wypłynęły łzy. Tak bardzo go kochała! Ale bez wzajemności. I nic tego nie zmieni. Przywołała na twarz sztuczny uśmiech i szepnęła:
- Cześć.
- Hej. - Odpowiedział również szeptem.
- Tyle czasu, a ty nic się nie zmieniłeś...
- To samo mogę powiedzieć o tobie. - Podszedł i przytulił ją  do siebie. Od razu od niego odskoczyła. Rana w jej piersi, która goiła się przez ostatnie pięć raz znowu się otworzyła. Zaczęła spazmatycznie oddychać i objęła się ramionami, próbując się uspokoić. Chłopak wyraźnie wstrząśnięty jej zachowaniem momentalnie się od niej odsunął. Poczekał aż kobieta się uspokoi, a potem zaczął:
- Przepraszam, nie powinienem... Wybacz. Ja... Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć... Chce być całkiem szczery. Potem możesz na mnie nakrzyczeć, pobić mnie, wszystko. Ale najpierw mnie wysłuchaj. - Kiwnęła potwierdzająco głową i utkwiła w nim spojrzenie. - Na początek powiem ci, że cię kocham. Bezgranicznie. Moja miłość do ciebie zawsze była taka sama i wiem, że nic jej nie zmieni. - Z jej oczu znów pociekły łzy. - Byłem głupi, zraniłem cię i zostawiłem samą. Nie zdążyłem nawet być przy narodzinach mojego synka. - Tu głos mu się załamał. - Wiem, że to tłumaczenie jest nic niewarte i w żaden sposób nie usprawiedliwia mojego zachowania, ale musiałem to zrobić. Dostałem misję. Miałem schwytać Rokwooda. Wiedziałem, że grozi ci z tego powodu niebezpieczeństwo. Wiedziałem również, że nie przekonam cię do ucieczki. Musiałem cię zranić, sprawić żebyś o mnie zapomniała. Teraz wiem, że wyrządziłem ci większą krzywdę. Nawet nie wiesz jak bardzo bolało mnie to co zrobiłem... Po wykonaniu zadania, zrezygnowałem z posady. Pogrążałem się w smutku. Teraz chcę wszystko naprawić. Błagam cię o przebaczenie. - Kobieta patrzyła na niego wielkimi, czekoladowymi oczami. Wstała i zbliżyła się do niego. Mężczyzna spodziewał się, że go uderzy, lecz ona zrobiła coś zupełnie innego. Rzuciła mu się na szyję, a później zaczęła okładać go pięściami. W końcu się uspokoiła i przywarła do niego wargami. Całowali się namiętnie. W końcu mężczyzna odezwał się do niej:
- Hermiono Malfoy, czy nadal chcesz być moją żoną?
- Tak, Draco! Zawsze nią byłam i już na zawsze nią pozostanę! - Rozpromieniony blondyn porwał ją w ramiona, tuląc do siebie niczym małe dziecko.
- Mamo? - Mały chłopiec stał w drzwiach salonu przypatrując się swojej starszej wersji.
- Eryku, to jet Twój tatuś. Wrócił do nas. 

~*~

Sześć lat później Tiara Przydziału wykrzykiwała "Gryffindor!". Rozpromieniony chłopiec w podskokach udał się do stołu gryfonów i pomachał do rodziców siedzących koło siebie przy stole nauczycielskim. Matka z satysfakcją patrzyła na męża, który nieco zażenowany kręcił głową z niedowierzaniem.

1 komentarz:

  1. *.*
    Takie pikne
    Takie ciastowe
    Takie bakaliowe
    Takie śićne
    Takie takie takie:
    No no takie wiesz jakie

    OdpowiedzUsuń